niedziela, 13 listopada 2011

Konkurs z Małgorzatą Yildirim

Zapraszamy do kolejnej odsłony naszego konkursu, promującego twórczość polskich autorów.

Tym razem macie okazję powalczyć o książkę autorstwa Małgorzaty Yildirim, zatytułowaną "Włoskie sekrety". Do rozdania mamy dwa egzemplarze, ufundowane przez wydawnictwo Prószyński i S-ka.

Aby wziąć udział w konkursie, należy wypowiedzieć się na poniższy temat:

"Miłość na odległość. Związki z ludźmi o innej kulturze i z innego krańca świata. Z jednej strony rodzina, z drugiej miłość - co wybrać? Czy macie własne doświadczenia w tym temacie? Co byście wybrali? I czy Wasze historie (jeśli takie są) mają happy end? "

Na Wasze wypowiedzi czekamy do soboty (19.11), do godziny 20.

POWODZENIA:)))

11 komentarzy:

  1. Czy istnieje miłość na odległość?czy są możliwe związki z ludżmi o innej kulturze i innym zapatrywaniem na świat?oczywiście.najlepszym przykładem dla mnie jest uczucie mojej przyjaciółki.Uczucie,które pokonało wszystkie przeszkody i zwyciężyło w pięknym stylu.Dziesięć lat temu,gdy byłam jeszcze "piękna,młoda i zdrowa"jeżdziłam na obozy harcerskie.Dorabiałam w ten sposób do swojej marnej pensji i spędzałam ze swoimi dziećmi wspaniałe wakacje.Ze mną zawsze jeżdziła moja ukochana przyjaciółka ze swoim synem.Pewnego dnia do naszej gromadki dołączyła grupa Duńczyków. Wśród nich był smutny facet o rozmarzonych oczach.Przyjechał,by odreagować po ciężkich przeżyciach i przejściach/trudny rozwód i inne takie /Gunter nie miał zamiaru nikogo spotykać,z nikim się przyjażnić i z nikim nie miał zamiaru zawierać znajomości.Był po prostu smutny i samotny,ale twierdził,,ze mu tak dobrze.Pozanł Jolę i..To było uczucie od pierwszego spojrzenia.Uczucie jaki spotyka się chyba tylko w romansach.Spojrzeli na siebie i...oboje stwerdzili,ze to chyba jest miłość.oczywiście wszyscy wokół patrzeli spod oka na ten stan i wszyscy dawali Joli dobre rady.Usłyszała,że jest za poważna,za dojrzała na taką wakacyjna przygodę.Wakacje się skończą,a ona zostanie otoczona kordonem plotek i niechęci.Przecież to nie ma przyszlości-słyszała od "życzliwych"Jola jednak była głucha na argumenty innych.Wakacje spędziła uśmiechnięta,zakochana i szczęśliwa,nie myśląc co stanie się we wrześniu.Wróciłyśmy do pracy,do szkoły i do naszych uczniów.Guni wrócił do Bredstedt.Po miesiącu przyjechał na kilka dni. Podczas ferii zimowych Jola wybrała sie do Niemiec.W między czasie były listy,telefony,maile.Minął rok.Rok uczucia zawieszonego w łączach internetowych i wyrażanego na kartkach papieru.Po roku zdecydowali,ze chcą być razem i zrobię wszystko by się tak stało.Jola spakowała torbę swoją i syna,zostawiła przeszłość za sobą zamykając mocno za sobą drzwi.Wyjechała do Guniego i jest z nim już dziesięć lat.Szybko przystosowała się do nowych warunków.Szybko on dostosował ie do jej potrzeb i wymagań.Teraz żyją sobie szczęśliwi i spokojni w małej niemieckiej miejscowości kochając się,szanując i ciesząc się swoim szczęściem .Gdy jadą na wakacje,wybierają zazwyczaj Polskę.Święt urządzają w dwóch obrządkach-protestanckim i katolickim.Jola osoba bardzo wierząca maszeruje do maleńkiego katolickiego kościółka,gdy ma taka potrzebę.Ona jej nie przeszkadza,nie potępia i nie broni.On zaś kultywuje religię i tradycję swoich przodków,a ona go dzielnie wspiera.dwa gołąbki dwujęzyczne i dwuwyznaniowe.Dwoje ludzi,którzy postawili na miłość.

    OdpowiedzUsuń
  2. Moim zdaniem dla miłości tej prawdziwej granic jednak nie ma. Owszem trudno jest kochać kogoś, kto wyrusł w odmiennej kulutrze i ma inne wzorce rodziny i zapatrywania na sprawy codzienne. Ale w każdym związku pomiędzy osobami, które się kochają możliwe są kompromisy, można wypracować własne reguły bycia razem, każda ze stron może pójść na pewne ustepstwa i się dotrzeć do siebie - jak to się potocznie mówi. Przecież również w tym rodzimych związkach są często osoby żyjące w odmiennej wierze, kulturze. Sama nie miałam okazji być z kimś spoza Polski, ale moja kuzynka Polka mieszka w Paryżu i jest żoną Marokańczyka od wielu lat. Im się udało, wieć można !

    OdpowiedzUsuń
  3. Oczywiście że prawdziwa miłość jest w stanie pokonać... prawie wszystko. Mogę nawet powiedzieć, że wszystko, pod warunkiem, że miłość jest właśnie prawdziwa i że to ona stoi w związku na pierwszym miejscu.Wtedy na pewno przeszkodą nie są różnice narodowościowe czy kulturowe. Dwoje kochających się ludzi jest w stanie pogodzić swą odmienność wynikającą właśnie z tych różnic.
    Ale właśnie... miłość i dobro związku muszą stać na pierwszym miejscu. Niestety, jak wiele przykładów pokazuje, nie we wszystkich kulturach tak właśnie jest - szczególnie mam na myśli kulturę islamu. Nie chcę oczywiście uogólniać, jednak bardzo częste były i są wciąż przypadki, że kobieta Europejka czy Amerykanka poślubiła Araba i to, co wyglądało z początku na wielką miłość, potem nagle znikało, bo ważniejsza okazywała się islamska tradycja i kultura. A kobieta bardzo często stawała się ofiarą swego męża i więźniem w jego kraju.Ewentualnie mogła wyjechać,lecz bez dzieci.
    Jak już wspomniałam, nie uważam absolutnie, że tego typu związek nie może być szczęśliwy>wszystko zależy od siły i prawdziwości uczucia. Jeśli się tylko chce - można pokonać wszelkie przeciwności. Jednak myślę, jako osoba "rozważna i romantyczna":), że w takich sytuacjach, przy podejmowaniu tak ważnych decyzji życiowych, należy kierować się nie tylko sercem, ale też rozumem.

    Dorota P.
    april.dp1@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Teściowie mnie nie kochają, cóż, no ból. Ale za to mam najlepszego Męża na świecie... no dobra, żaden tam ideał, ale kocham Cymbała ;) Czy jest inny ode mnie. Z jednej strony wcale a wcale, z drugiej kompletnie dramatycznie odmienny. Ale jest coś takiego jak kompromis. On chrapie, a ja uczę się pstrykać palcami ;)
    Działa...

    Kiedyś dawno dawno temu miałam okazję poznać tego Księcia z dziwnej krainy i zrejterowałam. Nie spod ołtarza, ale z krainy. Za ciepło. A i ludzie choć kochani i cudowni, cóż, czasem trzeba poczekać na miłośći. Ale jeżeli już się ją złapie, trzymać za nogi, związać. Wtedy co prawda będzie bolało, ale jakie związki nie bolą. Wszystko da się przetrwać jeśli się chce. Bo to już tak jest, że miłość wybiera, a nasze poboczne gestie jak: wiara, klimat ukochany czy miłość do pewnych rodzajów architetury... ma gdzieś.

    Mówią, że jak kocha... to poczeka. Nie wiem, lepiej tego nie wypróbowywać. Szczęście trzeba dusić, ale nie naciągać! Tryska wtedy szczypiącym sokiem w oczy.
    Tak naprawdę w miłości wszystko jest możliwe, ale tylko wtedy gdy obydwie strony o nią walczą. Inaczej ona się obraża i odchodzi.

    Czy warto walczyć, każdy musi zdecydować sam ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Moja miłość swojego czasu była na dość niewielką odległość, bo zaledwie 30 kilometrów (godzinka autobusem), ale moja ciocia Grażyna wyszła za Algierczyka; były lata siedemdziesiąte, gierkowski dostatek, a do Polski zaczęli zjeżdżać obcokrajowcy na studia. Jednym z takich obcojęzycznych studentów był Jósóf. Od razu ciocia wpadła mu w oko. Lecz po pewnym czasie wrócił do siebie. O ciotce nie zapomniał; namiętnie korespondowali, aż pewnego dnia stanął w jej drzwiach z naręczem czerwonych róż.
    Ciocia miała suknię ślubną z Paryża, welon z prawdziwej koronki - ZACHÓD!!!
    Po (wystawnym) ślubie zamieszkali w Algierii, gdzie urodzili się moi kuzyni. Niestety polityka rozdzieliła ich na kolejnych kilka lat - kiedy ciotka z dziećmi przyjechała w odwiedziny do "swoich", w Algierii wybuchły zamieszki, a obcokrajowcy i nie-Arabowie byli eufemistycznie mówiąc, niemile widziani. Jósóf ryzykując życie został przeszmuglowany poza granice kraju - do ukochanej żony i synków. Teraz oboje żyją sobie spokojnie w Polsce, razem:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Trudne pytania,ale hmm...
    Moja koleżanka zakochała się w chłopaku,który mieszka na drugim końcu Polski. Niestety ich miłość nie przetrwała odległości. Natomiast mój wujek jeździ co jakiś czas na dłuższy okres za granice a mimo to widać,że świetnie się dogadują i ich miłość kwitnie :) Myślę,że jeżeli miłość jest prawdziwą miłością to przezwycięży wszystko :) A co do tego co bym wybrała to chyba nikogo nie zdziwię,że dla mnie najważniejsza jest rodzina :)
    Pozdrawiam ;-)

    OdpowiedzUsuń
  7. To jest pytanie, na które jest tylko jedna odpowiedź. Jeśli jest to prawdziwe uczucie, to nie liczą się żadne kilometry, kolor skóry staje się niezauważalny. Kochasz człowieka, nie jego kolor skóry. Kochasz osobowość nie jego miejsce zamieszkania. Kolor skóry się nie zmieni i to trzeba przyjąć na klatę z całym dobrodziejstwem inwentarza, natomiast dystans (myślę tu o kilometrach) zawsze się może zmniejszyć, można razem zamieszkać i wtedy żadna odległość nie jest już przeszkodą.
    Opowiem Wam pewną historię.
    Dawno temu, w czasach szkolnych, dziewczyna zakochała się bez pamięci w chłopaku, z wzajemnością. Potem ów młodzieniec wyjechał na studia. Po paru miesiącach się rozstali się. Był płacz i zgrzytanie zębów. Każde z nich próbowało sobie ułożyć życie. Nie udało się. Po latach wrócili do siebie, bo żyć bez siebie nie potrafili. Znowu żyli na odległość, każde studiowało w innym mieście. Widywali się tylko w weekendy. Przetrwali i są już dwa lata po ślubie i mają małego bobaska. Już żadna odległość nie jest im straszna.
    Morał tej historii jest taki.
    Uszy do góry i jeśli się kochacie to odległość, różnice kulturowe czy różnica wieku nie przeszkodzą Wam w byciu szczęśliwym.

    OdpowiedzUsuń
  8. Miłość w moim odczuciu nie polega wyłącznie na fizyczności, ale przede wszystkim na wysoko rozwiniętym poczuciu, że właśnie ta osoba jest dla mnie najważniejsza. Pewności, że to właśnie z tym mężczyzną chcę dzielić swój świat i kroczyć wspólnie przez życie. Nasza wspólna znajomość zaczęła się od portalu z grami on-line. Tu od niewinnych pogadanek i rozmów by wypełnić czas w trakcie wspólnych gier zaczęła się rodzić rządza bliższego poznania mojego internetowego kolegi. Nasze gry z czasem wydłużały się i w zasadzie w pewnym momencie stały się tylko pretekstem do długich nocnych rozmów na wszelkie tematy. W końcu On zdecydował się do mnie przyjechać na spotkanie. Z jednej strony bałam się czy nie robi sobie ze mnie żartów, czy mnie nie wystawi, z drugiej byłam bardzo ciekawa, czy w rzeczywistości jest tak samo interesujący. Nasze pierwsze spotkanie było trochę nieśmiałe, ale obojgu nam zapadło w pamięć. Kilka miesięcy później spotkaliśmy się po raz kolejny i z każdym razem wyczekiwanie na kolejne spotkanie było coraz bardziej emocjonujące.
    Fakt, że spotykamy się dość rzadko, a wielu moich znajomych dziwi się, że w ogóle jesteśmy w stanie to wytrzymać, powoduje, że mamy masę czasu na myślenie o sobie, na tęsknotę, wspominanie tych cudownych chwil wspólnie razem spędzonych. A z roku na rok tych chwil przybywa. Ja z kolei nie rozumiem, co kryje się pod pełnym niedowierzania pytaniem: „Jak wy to wytrzymujecie?”, przecież nie ma tutaj niczego, co wymagałoby jakiegoś szczególnego wysiłku. Skoro kocham, to w pełni poświęcam swoje myśli, swój czas i uczucia tej właśnie jedynej osobie. To, że na świecie jest ktoś, komu zależy na mnie tak bardzo jak tylko jest to możliwe, jest grą wartą świeczki. Cena nie gra roli. Gdybym tylko mogła już by mnie tu nie było, a siedziałabym w samolocie lecącym do Niego. Jednak trzymają mnie tutaj studia, a na wspólne chwile w zimnej Finlandii muszę jeszcze poczekać kilka miesięcy. Mimo wszystko ten czas oczekiwania nie dłuży się w żaden sposób. Każdego dnia prowadzimy ze sobą długie rozmowy na video czatach, bądź przy użyciu komunikatorów - całe szczęście, że w ogóle istnieją takie możliwości. Planujemy wspólną przyszłość, a w najbliższym roku ślub i moją przeprowadzkę do Niego na stałe. Co prawda tutaj mam rodzinę, ale nie chcę rezygnować z miłości, która zagościła w moim życiu i mam cichą nadzieję, że już nigdy mnie nie opuści. Prawdziwa, szczera, wzajemna miłość, nie zdarza się często, dlatego warto o nią walczyć, choćby oczekiwała nas na końcu świata.
    Związek z kimś z najbliższego otoczenia wydaje się najprostszym sposobem na zaspokojenie naturalnej potrzeby bliskości. Kusząca jest łatwość zapoznawania nowych ludzi, nawiązywania bliskich relacji i utrzymania związków. Nie trzeba poświęcać zbyt wiele czasu na dostanie się do ukochanego. Jednak w odróżnieniu od „miłości z sąsiedztwa”, miłość, która rodzi się na odległość, wymaga cierpliwości, powściągania szarżujących zmysłów i odmawiania sobie przyjemności płynącej z mniej lub bardziej intymnej bliskości dwojga ludzi. Nie ma absolutnie żadnej kontroli, a co za tym idzie, łatwiej o zdradę, zniszczenie związku i zranienie partnera. W związku na odległość druga osoba wie tyle, na ile jej pozwolimy. To wymaga od nas zdecydowanego postawienia miłości na pierwszym miejscu, szczerości i zaufania.

    cd. w następnym poście...

    OdpowiedzUsuń
  9. cd.:


    W związku na odległość wszelkie decyzje muszą być świadome i dobrze przemyślane, a to powoduje że związek się wzmacnia. W pełni świadomi i zdeterminowani dokonujemy wyboru z kim jesteśmy i dlaczego. Związek buduje dopasowanie uczuciowe i emocjonalne. Udany związek można stworzyć tylko z kimś kto ma podobny system wartości, z kimś kto ma podobne zainteresowania i z kim można znaleźć niezmierzoną ilość wspólnych tematów do rozmów. Te poszukiwania można rozszerzyć na cały świat. Związek, który rozpoczyna się na odległość ma tą dobrą stronę, że zanim nasze instynkty wezmę górę, mamy sporo czasu na dyskusję, na sprawdzenie czy do siebie pasujemy, czy mamy o czym pisać, rozmawiać, czy nasze poczucie humoru jest zbieżne. Dodatkowo nie ma presji znajomych i rodziny, którzy nas nie widzą na co dzień z nową sympatią.
    Odwaga by zorganizować pierwsze spotkanie pojawia się dopiero po pewnym czasie. Spotkanie to wiąże się z przebyciem pewnej odległości, wymaga pewnego wysiłku i niezwykłej chęci poznania tego drugiego człowieka. Jeszcze przed samym spotkaniem pojawia się niepokój, „czy aby na pewno On mnie nie wystawi?” Pierwsze spotkanie na żywo, jest pewnego rodzaju weryfikacją naszych internetowych tożsamości, i pozwala przekonać się nam czy ta nić porozumienia i wzajemnego uczucia, która się pojawiła on-line wytrzyma ciężar prawdziwego spotkania. Czy nie odwrócimy się do siebie plecami i nie zaczniemy zastanawiać, po co tutaj jesteśmy.
    Gdy tu wszystko zaczyna się układać po naszej myśli, widzimy się już nie pierwszy raz, wolnym krokiem wkracza w nasze życie bliskość. Ta długo wyczekiwana i wyśniona, bez której należało dać sobie radę. Przy czym jednocześnie nie wyobrażaliśmy sobie jej z nikim innym. Zawsze jest pewna dodatkowa doza niepewności, zawstydzenia i ostrożności spowodowanej sytuacją, w której spotykamy kogoś, kogo przecież nie ma z nami na co dzień. Jednak mając tak silny fundament uczuciowy zbudowany na relacji intelektualnej, można śmiało wstąpić w sferę erotyczną, która dopełni cały związek. Dalsza droga to już tylko wzmacnianie swojego związku i budowanie dalszych relacji intelektualno-emocjonalnych oraz okraszanie ich wzajemnym oddaniem i bliskością.
    Każda rozłąka, każda przerwa w kontakcie na żywo, daje czas na wspominanie tych wcześniejszych chwil, i rozmyślanie o następnych. To także czas, by na chłodno skonfrontować swoje uczucia i utwierdzić się w przekonaniu, że z tą osobą jest i zawsze będzie mi najlepiej. To także czas, by nauczyć się odpowiedzialności za swoje zachowania, kontroli nad swoimi zachciankami i odpowiedzialności za związek i za tą drugą ukochaną osobę, która jest dla nas całym światem.

    OdpowiedzUsuń
  10. Osobiście nie mam podobnych doświadczeń. Według mnie związek na odległość nie ma przyszłości. Po mimo, że na pierwszy rzut oka może wydawać się idealnym rozwiązaniem. Ludzie nie mają czasu się sobą znudzić. Podczas spotkań pomiędzy rozłąkami, miłość kwitnie, pożądanie rośnie z powodu tęsknoty. A jednocześnie w takich związkach (szczególnie krótkich) nie mamy prawdziwej szansy dogłębnie się poznać, co „pomaga” w utrzymaniu takiej relacji. Gdy widzimy się z tą drugą osobą przybieramy najlepsze, najkorzystniejsze dla nas pozy. Często nieświadomie. Druga osoba ma szanse poznać nas tylko z tej najlepszej strony. W pełnym makijażu. Zdziwienie przychodzi gdy chcemy jej się pokazać w wałkach na głowie i przyklepanych kapciach. Moja babcia mawiała, że najłatwiej zabić miłość jak muchę, przydeptanym kapciem. Uważam, że jest to prawda. W takich momentach przychodzi zdziwienie. Z inną osobą się związałem, z inną jestem. „Nie jesteś tą samą osobą którą pokochałem”. W relacji na odległość często nie dzielimy ze sobą problemów, tylko te dobre chwile szczęścia gdy jesteśmy razem i nic innego się nie liczy. Do tego dochodzi zaufanie. Jestem osobą z natury nieufną i podejrzliwą. A gdy mężczyzna daleko różna scenariusze przychodzą do głowy. Poza tym czy komuś można tak ufać bezgranicznie. A nawet jeśli jest w nas ziarnko niepewności to czy warto się dręczyć i miotać w ogniu swojej zazdrości? I czy my – my jako kobiety jesteśmy stworzone do takich związków. Tak długi czas czekania. Bez dotykania, przytulania, czułości, seksu? Chociaż powinnyśmy być do tego po wielu wiekach przystosowane – mężczyzna idzie na wojnę, kobieta wychowuje dzieci. Wykształciłyśmy w sobie tę wytrzymałość?
    Związki ludzi różnych pochodzeń, kultur to sprawa jeszcze trudniejsza. W moje przemyślenia w tym temacie również nie są zbyt optymistyczne. Osoby wychowane w różnych kulturach i religiach mają różne mętalności. Wiadome jest, że sposób ukształtowania w dzieciństwie wpływa na nasz światopogląd. Dlatego tak trudne jest połączenie dwóch osób z diametralnie różnych światów. Nie twierdzę, że niemożliwe w zupełności, ale ogromnie trudne. Do tego dochodzi rodzina, o takich lub innych przekonaniach. Wspólne wychowywanie dzieci. Związki same w sobie oraz tworzenie rodziny są i tak trudne bez dodawania kolejnych aspektów spornych.
    Prawdopodobnie gdybym się zakochała to duża odległość oraz różnice kulturowe nie powstrzymałyby mnie przed związaniem się z ową osobą. Ale czy to zmienia moje przekonanie o tym, że takie związki nie mają przyszłości? Nie. Miłość nie pokonuje wszystkich przeszkód, nie w prawdziwym życiu. Oprócz naszej miłości jest jeszcze reszta świata z którą trzeba się zmierzyć. Zauważyłam, że moje konkluzje są wielce pesymistyczne. To nie tak, że nie wierzę w miłość! Wierzę, ale nic nie trwa wiecznie. Jak to mawiał Wiśniewski „Ze wszystkich rzeczy wiecznych, miłość trwa najkrócej”.
    Pozdrawiam słonecznie i jak najbardziej optymistycznie. Karolina

    OdpowiedzUsuń
  11. Raczej nie, może to w obecnej "tolerancyjnej" poprawnie politycznej Europie to pięknie wygląda, każdy może z każdym, miłość nie wybiera, różnice są piękne, ale te hasła są puste w rzeczywistości i bardzo, ale to bardzo fałszywe. Np małżeństwo z Hindusem, oczywiście pięknie brzmi, baśnie 1000 i jednej nocy, słonie i w ogóle cud-miód i czekolada. A w rzeczywistości? Taka ładna, biała kobieta wypatrzona w Europie w Indiach staje sie niewolnicą i ptakiem na uwięzi. Wychowana w innej kulturze, ciężko do niej dociera że mąż może ją bezkarnie bić, za wyjście na ulice bez jego zgody, czy zbyt śmiała spojrzenie na innego mężczyznę. No ale po co takie historie, nie łatwiej się łudzić, że czeka nas na drugim krańcu świata z orientalnym mężczyzną raj na ziemi?

    Anna, gmvictrix80@gmail.com

    OdpowiedzUsuń