Witamy w przedświątecznej odsłonie naszego konkursu.
Tym razem macie okazję powalczyć o książkę Renaty Bik, zatytułowaną "Tajemnice Białego Lasu" - doskonały prezent dla małego czytelnika.
Aby mieć szansę na wygranie tej książki, opatrzonej dedykacją Autorki, należy tradycyjnie wypowiedzieć się w poniższej kwestii:
Gdybyś miała/miał wybrać się w daleką baśniową podróż w towarzystwie mówiącego zwierzaka, jakie to byłoby zwierzę i dlaczego?
Na Wasze odpowiedzi czekamy tutaj na blogu do najbliższej soboty, do godziny 20. Do rozdania są dwie książki.
POWODZENIA:)
GDYBYM MIŁA WYBRAĆ SIĘ W DALEKĄ PODRÓŻ ZE ZWIERZĄTKIEM O MAGICZNYCH WŁAŚCIWOŚCIACH WYBRAŁABYM CHYBA PAPUGĘ.TO KOLOROWA I PEŁNA ŻYCIA "GADAJKA-ZAŚMIEWAJKA"W JEJ TOWARZYSTWIE PODRÓŻ MUSI BYĆ TYLKO ŁATWA I BARDZO PRZYJEMNE-BO NA PEWNO NIE NUDNA I MONOTONNA.WESOŁY I PEŁEN ŻYCIA TOWARZYSZ PODRÓŻY DAJE ZAWSZE GWARANCJĘ NA POWODZENIE.POWIEDZCIE SAMI-JAK MOŻNA SIĘ NUDZIĆ Z GADAJACĄ PAPUGĄ?TO CHYBA NIE MOŻLIWE!
OdpowiedzUsuńjolunia559@wp.pl
Uch, chyba wybrałabym psa. Wielkiego kudłatego psa, trochę jak z "Neverending story". Jeździłabym na jego grzbiecie. Byłby moim najlepszym przyjacielem, razem podróżowalibyśmy do dalekich królestw, gdzie walczylibyśmy ze smokami, ratowali królewiczów z wież, albo odczarowywali zaklęte żaby i pokonywali w wielkich bitwach wstrętne włochate czarownice z kurzajkami na zakrzywionych nosach...
OdpowiedzUsuńNad ranem wracalibyśmy do dziecięcego pokoju (załóżmy, że byłabym oczywiście znów dzieckim, a nie "starą krową":), a pies najzwyczajniej w świecie spałby u moich stóp.
Chętnie wygrałabym egzemplarz książki Renaty Bik dla córeczki mojej przyjaciółki - Anitki, bo żyje w obcym kraju wśród cudzoziemców i polskie słowo mile widziane byłoby pod jej dachem.
OdpowiedzUsuńW daleką baśniową podróż wybrałabym się z moją kochaną koszatniczką, bo bez niej nie wyobrażam sobie dnia ani nocy. Rozumiemy się bez słów - wystarczy jedno spojrzenie, a koszatniczka wdrapuje mi się po nodze i wskakuje do kieszeni mojego szlafroka. Gdybym znalazła się w obcym kraju, ona dawałaby mi siłę i chęć walki o przetrwanie. Nie byłyby nam straszne potwory wynurzające się niespodziewanie z głębin jeziora ani jednooki olbrzym. Razem pokonałybyśmy Czarną Wiedźmę albo bezdusznego pirata, bo przecież podobno tylko w towarzystwie przyjaciół można pokonać wszelkie zło i słabości! A koszatniczka to po prostu mój mały nieodłączny kompan!
cheekyelf2007@gmail.com
Pozdrawiam!
Na wyprawę w baśniowe krainy wybrałabym się najchętniej w towarzystwie kota. Najlepiej czarnego jak Rademenes z serialu "Siedem życzeń", uśmiechniętego jak kot z Chesire (ten od Alicji), sprytnego i uroczego jak kot ze Shreka. Koty są mądre, zwinne i potrafią wejść wszędzie. Są przy tym ciepłe, takie przenośne kaloryferki. Towarzysz podróży jak znalazł!
OdpowiedzUsuńNa wyprawę w baśniową krainę wybrałabym się z czarną-srebrną kotką, z którą miałam okazję pomieszkiwać w sanatoryjnym pokoju. Gdy w lutym tego roku przyjechałam do sanatorium ta kotka w nim pomieszkiwała, a że ja bez zwierzaków żyć nie umiem to zaprzyjaźniłam się z kociakiem i za zgodą mojej wspólokatorki kotka zamieszkała w naszym pokoju. Nazwałyśmy ją Mruzia i była przesympatyczna - pieszczoch i słodkie stworzonko. A że Polańczyk leży pośród lasów to zimą pod samo sanatorium podchodziły zajączki, lisy i sarny, czasem nawet ślady wilka było widać na śniegu. Oj miałabym o czym z tą czarną ślicznotką podyskutować. Zapytałabym o to jak ona się czuje pośród bieszczadzkiej cudnej przyrody, jak postrzega ludzi, którzy tu leczą swoje choroby. No i mam przeczucie, że ta kotka to spadkobierczyni kota z domu Baby Jagi - może gdyby umiała mówić opowiadałaby mi jakieś urocze bajki ?
OdpowiedzUsuńPodróż w nieznane czarodziejskie kraje przynosi ze sobą radość ale na drodze można spotkać wiele niebezpieczeństw. Więc ja w podróż ze sobą zabrałbym mała mówiącą myszkę, która w razie niebezpieczeństwa mogłaby schować się w mojej kieszeni. Byłaby również pomocną gdyby trzeba wcisnąć się w małą dziurę i otworzyć tajemnicze drzwi czy na przykład podsłuchać o czym szepczą dziwni sąsiedzi mieszkający w pokoju obok. Mała myszka to towarzysz, który może siedzieć na ramieniu i opowiadać różne historie, więc to właśnie ja zabiorę ze sobą w podróż w nieznane.
OdpowiedzUsuńagata.17ko@wp.pl
A ja wybrałabym tygrysa. Dlaczego tygrysa? Tygrys jest KOTEM :) więc posiada wszystkie kocie cechy - mądrość, tajemniczość, dystans do świata - idealny towarzysz na długą podróż. Poza tym tygrys jest duży - długa baśniowa podróż może być niebezpieczna - duży zwierzak może baardzo się przydać w razie, gdyby zjawiły się jakieś gobliny, wilki czy inne niezbyt przyjacielskie stwory. A poza tym na dużym tygrysie można kawałek pojechać, gdybym się zmęczyła, no i w zimną noc byłoby się do kogo przytulić - takie duże zwierzę na pewno byłoby fantastycznym grzejnikiem. Jako drapieżnik tygrys byłby w stanie sam zapewnić sobie pożywienie, a może i mi by coś skapnęło, jakby upolował coś większego :) No a ostatnim argumentem "za" jest to, że tygrysy są po prostu przepiękne - więc podróż z tygrysem byłaby czystą przyjemnością.
OdpowiedzUsuńMnie różne zwierzęta przychodziły do głowy, pies (taki konkretny, jeden, już za Tęczowym mostem) potem pomyślałam o narnijskim koniu, ale raczej nie Bri, większą wspólnotę charakterów czuję z Hwin, poza tym Bri, gdyby miał kaprys pewnie odmówiłby jazdy na swoim grzbiecie a jednak koń jest dużo szybszy niż człowiek, więc nasza WSPÓLNA podróż nie trwałaby długo, Hwin natomiast jako osoba bardziej przyjacielska i empatyczna byłaby wspaniałą towarzyszką podróży. Jednak daleka podróż wymaga czegoś większego i silniejszego, pomyślałam więc o smoku, latającym, ale jednak futrzaki jak ten z Neverending Story zdarzają się rzadko a ciężko byłoby utrzymac się długi czas na łuskowatym grzbiecie i to jeszcze z grzebieniem (coś jak na toruńskim osiołku-pręgierzu) więc w końcu uznałam, że najlepszym towarzyszem podróży będzie mówiący gryf. Oczywiście pod warunkiem, że się zaprzyjaźnimy, bo mieć gryfa po stronie wrogów to średnia przyjemność. Dlaczego gryf? Jest silny, dobrze i daleko lata, jest puchaty więc przyjemnie się w niego wtulić, jest mądry i silny. No i o wiele lepiej nocować, wtulając się w ciepły bok gryfa,najlepiej pod skrzydłem, niż szczękać zębami usiłując znaleźć sobie miększy kawałek twardej ziemi, mając płaszcz za jedyne przykrycie i posłanie. A w baśniach zwykle nocuje się pod gołym niebem :)
OdpowiedzUsuńDzien Dobry.
OdpowiedzUsuńJestem zainteresowana wyslaniem mojej ksiazki do konkursu. Czy przyjmiecie ja na swoj portal?
Tytul: "Dziennik Kimberly", wydany przez LSW.
Moj e-mail: dswiatek@optonline.net
Serdecznosci.
Danuta Swiatek
Ruszyłabym w podróż z kompanią z Epoki Lodowcowej, choćby i na Arktykę. Mamut Maniek, leniwiec Sid i tygrys Diego byliby najlepszą ekipą na świecie, na dobre i na złe. Żadne przygody z nimi nie straszne, żadne smoki, kataklizmy czy inne kataklizmy! Z tą drużyną jest wszystko, że mucha nie siada i komar smrodu nie powącha!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam!
Anna
gmvictrix80@gmail.com
Jest tylko jedno zwierzę, z którym chciałabym się udać w daleką, baśniową podróż. Mój wierny przyjaciel rasy "kundelus pospolitus" pies Bąbel. Towarzysz spacerów, dni codziennych. Kiedy wracam do domu to on machając radośnie ogonem wita mnie od progu, przychodzi kiedy jetem smutna i patrzy swoimi oczami. Jest ze mną już 8 lat i nie wyobrażam sobie życia bez niego. Jakoś tak przywiązałam się do niego, pokochałam :) Bąbel byłby moim kompanem podróży a gdyby potrafił mówić, to powspominalibyśmy stare dobre czasy, jego szczenięcy wiek i moje perypetie życiowe, których zawsze był świadkiem. To jest mój najlepszy przyjaciel. :)
OdpowiedzUsuńbassia5@interia.pl
Małpie figle! Co za pytanie, zapędziliście mnie w kozi róg!Ale nie czas płakać jak bóbr nad brakiem pomysłu na odpowiedź, ani mieć muchy w nosie. Trzeba porzucić żółwie tempo i jak porządny mól książkowy szybko poszukać odpowiedniego zwierzaka.Wprawdzie teraz gapię się jak sroka w gnat na monitor, ale kto wie? Może jeszcze będę czarnym koniem tego konkursu?
OdpowiedzUsuńEncyklopedio? Co polecasz? Czy sokoli wzrok, czy końskie zdrowie, wierność psa, czy drapieżność kota? A może oryginalnie- łabędzi śpiew, albo szczwanego lisa? No nie wiem...
Lubię koty.Miękkie futerko na kłopoty w podroży- to jest to!Ale jeżeli lwią cześć wyprawy prześpi na moich rękach, będę miała pieskie życie...Wzięłabym gadającego tukana- kolorowy, fruwający... Zawsze jednak może przez cała wycieczkę wieszać psy na innych zwierzakach, albo stawać okoniem przy każdym skrzyżowaniu. Takiej kuli u nogi nie chcę.
Niech będzie żmija. Jeśli mnie polubi,będziemy gruchać jak dwa gołąbki, za to inni będą na nią patrzeć wilkiem,wiec mnie krzywdy nie zrobią. Tylko,że jakoś tak...pasuje do mnie jak wół do karety.
Wiem! Jest takie zwierzątko z którym poczuję się jak ryba w wodzie. Nie puszy się jak paw, ani nie lubuje się w podkładaniu świń. Zwykle siedzi jak mysz pod miotła, ale to wcale nie znaczy,że będzie chować głowę w piasek w razie niebezpieczeństwa. Jest okrąglutka jak ja, puszysta i miła. Owca! I to bynajmniej nie parszywa! Najlepiej, żeby była jak Panna Marple- sprawiedliwa i spokojna. z takim kompanem można wyruszyć na koniec świata. ptasiego mleka bym nam nie zabrakło!
jantarek
toporek@poczta.onet.eu