czwartek, 15 marca 2012

Konkurs z Agnieszką Lingas-Łoniewską

Witamy w kolejnej odsłonie konkursu z książkami polskich autorów.

Tym razem do wygrania jest powieść Agnieszki Lingas-Łoniewskiej, zatytułowana "Zakład o miłość", wraz z dedykacją. Do rozdania są trzy egzemplarze.

Aby wziąć udział w konkursie, należy wypowiedzieć się w poniższym temacie:

Wymień trzy rzeczy, które byłbyś/byłabyś w stanie zmienić w swoim życiu w imię miłości.

Na Wasze odpowiedzi, oczywiście tutaj na blogu, czekamy do przyszłej soboty, czyli do 24 marca do godziny 20.

POWODZENIA:)




26 komentarzy:

  1. Trudne pytanie. Bo też nie jest jednoznaczne. Inne rzeczy byłabym w stanie zmienić z miłości do mężczyzny, inne z miłości do dzieci. W przypadku dzieci jest prosto - mogłabym zmienić praktycznie wszystko. Miejsce zamieszkania, pracę, styl życia. Co tylko byłoby konieczne. (oczywiście nie na widzimisię dziecka tylko z istotnych przyczyn związanych z dzieckiem). W przypadku mężczyzny jest gorzej. O wiele łatwiej odpowiedzieć, czego na pewno NIE zmieniłabym :) Ale dobrze, co bym zmieniła? Bez wątpienia miejsce zamieszkania - zresztą zrobiłam to ;) Mieszkam daleko od rodzinnego miasta, z mężem i dziećmi. Bo mój dom jest teraz z nimi, choć kawałek serca pozostał w Olsztynie :) Byłabym w stanie zmienić pewne przyzwyczajenia ogólne np zwyczaj czytania w łóżku mogę zamienić na czytanie w kuchni - dzięki temu światło nie przeszkadza mężowi spać :) - czy przyzwyczajenia żywieniowe (w sumie częściowo tak jest - każdy z nas ma własne gusta kulinarne i staram się dostosowywać do mężowskich upodobań)). No i nie wiem co dalej. Na szczęście nigdy nie stałam przed takim dylematem - miłość czy...
    Generalnie wszystko zależy też od tego z czego wynika konieczność zmiany - czy to widzimisię i chęć pokazania kto rządzi, czy wynika z pewnych powodów i jest uzasadniona, i w jakiej formie konieczność zmiany została zakomunikowana :). "Nie możesz się dziś spotkać z koleżankami" - "bo ja tak powiedziałem" - nóż w kieszeni się otwiera. ale "bo fatalnie się czuję i nie dam rady położyć dzieci spać" - jasne, nie ma sprawy (jest to przykład zmiany zachowań społeczno-towarzyskich ;) ).

    OdpowiedzUsuń
  2. Już to zrobiłam... zmieniłam kilka rzeczy w imię miłości.
    1. Opuściłam góry, niestety. W imię miłości i nie rozłąki spakowałam walizki i wyjechałam za moją miłością zwaną teraz mężem, do miasta. Fakt skończyło się to tym, że uaktywniła mi się astma i zdycham wciągając kurz miasta, ale przecież miłość jest najważniejsza. Cóż zrobiłam to jeszcze w tedy, gdy astmatycy mieli zniżki na leki... dobra, dobra, już nie narzekam.

    2. Zmieniłam rozmiar ubrań... po urodzeniu Owocu Naszej Miłości. I niech mi jeszcze któraś powie, że karmienie piersią spowoduje powrót do sylwetki z przed ciąży...

    3. Zmieniłam swoje umiejętności kulinarne... po kliku posiłkach mąż prosił, "kochanie, a może teraz coś na obiad..." i tym sposobem nauczyłam się przyrządzać mięsa...

    Po prostu miłość.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wymień trzy rzeczy, które byłbyś/byłabyś w stanie zmienić w swoim życiu w imię miłości.

    Po pierwsze: miejsce zamieszkania. Bo szczęście jest tam, gdzie ludzie którzy nas kochają. Dlatego mogłabym opuścić piękne Bieszczady i zamieszkać na jakieś równinie/pustyni/stepie byleby mieć ukochanego przy sobie. Platforma wiertnicza na środku morza też wchodzi w grę :)

    Po drugie: mogłabym, choć z trudem, zmienić poglądy polityczne. Gdybym została żoną polityka wspierałabym go w każdej decyzji, którą by podjął (najlepiej razem ze mną :)). Ale wyobrażam to sobie. Dałabym radę, jak to mówią.

    Po trzecie: mogłabym zmienić przyzwyczajenia, co do żywienia, sprzątania, zachowań. Wszystko ok, żebym tylko w środku mogła być sobą, wystarczy mi. Dostosuję się.

    OdpowiedzUsuń
  4. W imię miłości, gdyby oczywiście była taka konieczność, potrzeba, mogłabym zmienić:
    1. Miejsce zamieszkania - zaznaczam, że nie byłoby dla mnie to takie proste, gdyż raczej przyzwyczajam się do miejsc, a tym bardziej oczywiście do ludzi i ciężko byłoby mi wyjechać i zamieszkać z dala od znajomych i przyjaciół. Jednak dla miłości byłabym w stanie to zrobić.

    2. Przyznam szczerze - nie interesuję się specjalnie tym, czym interesuje się chyba ogromna większość mężczyzn - mam tu na myśli piłkę nożną. No po prostu oglądanie meczu nudzi mnie. Ale dla miłości do mężczyzny jestem w stanie pokochać oglądanie wraz z nim piłki nożnej.

    3. Moją słabością jest to, że boję się latać samolotem. Gdyby jednak zdarzyła się taka sytuacja, że koniecznie musiałabym to zrobić w imię miłości, np.dla jej ratowania lub aby dotrzeć jak najszybciej do ukochanej osoby, to, choć byłoby to dla mnie niewiarygodnie wielka trudność i wielkie poświęcenie, ze względu na mój strach, to wsiadłabym do samolotu i poleciałabym. Dla miłości zrobiłabym to.

    April

    april.dp1@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. W imię miłości nic bym nie zmieniła, ponieważ prawdziwa miłość akceptuje nas takimi, jakimi jesteśmy i nie uzależnia kochania od spełnienia określonych warunków. Ktoś, kto uzależnia bycie ze mną od spełnienia oczekiwań, nie kocha mnie, a wyobrażenie o mnie, a to przecież nie jest miłość.

    OdpowiedzUsuń
  7. Zacznę może trochę inaczej; nie 'co BYM zmieniła', lecz co już zmieniłam. Wychodząc za mąż z miłości wyrzekłam się swojego świata, na rzecz NASZEGO świata, zmieniłam swój światopogląd na NASZ światopogląd, itd. Przestałam widzieć czubek własnego nosa i odkryłam bogaty świat relacji międzyludzkich. Kiedy urodziło się dziecko, przede wszystkim byłam matką; to był krok w kierunku wyzbycia się jakichś głupotkowatych zagrywów, nie liczyły się moje panieńskie pierdoły - dojrzałam, dorosłam, stałam się innym człowiekiem. Mogę powiedzieć, że tamta 'ja' poświęciła się dla miłości do męża i dziecka.

    OdpowiedzUsuń
  8. W imię miłości mogę zrobić wszystko- zostać naturyską,polecieć na Marsa chociaż boję się latać i wyprowadzić się na stałe na Zanzibar chociaż nie lubię upałów!

    OdpowiedzUsuń
  9. Na początek dam przykład z życia. Z mojego własnego życia, kiedy to mój chłopak musiał zmienić się dla mnie. Moi rodzice są bardzo radykalni i oceniają ludzi po wyglądzie. Tak się złożyło, że zakochałam się po uszy w chłopaku, który dla nich nie reprezentował sobą nic (chociaż w tej chwili uważają, że jest bardzo mądry... dziwne, że zmądrzał przez 2 lata nagle?). Miał w twarzy kolczyki, a w uszach dwie wielkie dziury z metalami (tj. tunele). Dla mnie pojechał dwa razy do Warszawy by mieć uszy zaszywane bez znieczulenia, wszystko tylko po to by móc być dalej ze mną, by móc się ze mną spotykać.

    Wiem, że z pewnością nie zmieniłabym dla mojego wymarzonego mężczyzny życia wiary, wyznania i wyglądu.
    Natomiast mogłabym zmienić wszystkie negatywne cechy mojego charakteru, a jest ich, niestety, sporo. Jestem piekielnie zazdrosna, momentami zaborcza, wredna i obrażalska. Ciężko mi jest opanowywać się, ale starałabym się z całych sił.
    Mogłabym zrezygnować z kariery na rzecz naszej miłości, wspólnego dziecka i rodziny. Chociaż byłoby to dla mnie bardzo duże wyrzeczenie.
    Oczywiście mogłabym również zmienić miejsce zamieszkania, ale nie uważam tego za jakiś wielki wyczyn, bo i tak nie chcę mieszkać tu, gdzie mieszkam. Ale mogłabym zgodzić się na psa w domu... czego normalnie bym nigdy nie zrobiła :D Jestem zwolenniczką kotów.

    OdpowiedzUsuń
  10. Pytanie, które zadałyście jest bardzo ciekawe - co ja zmieniłaby dla miłości? Jeśli byłaby pewna, że to jest ta jedyna miłość na całe życie, na dobre i na złe, to mogłaby zmienić wszystko, całe moje życie. Zmieniłaby miejsce zamieszkania, mogłaby zmienić pracę, mój plan dnia. Mogłabym poświęcać swój czas, aby pomagać, być przy osobie, którą kocham. Dla mnie w miłości nie ma ograniczeń, bo miłość jest czymś więcej...

    OdpowiedzUsuń
  11. Co zmieniłabym w imię miłości? To trudne pytanie, ale na pewno nie zmieniłabym siebie czyli tego co myślę i czuję.
    A byłabym skłonna zmienić:
    * miejsce zamieszkania
    * pracę lub studia (zarówno miejsce jak i obowiązki)
    * wygląd (czyli np. kolor włosów, długość, makijaż)

    OdpowiedzUsuń
  12. Gdyby to była prawdziwa miłość nie musiałabym z niczego rezygnować czy zmieniać. Czy nie na tym polega właśnie piękno miłości? Że akceptujemy osobę taką jaka jest? Że nie oczekujemy nic w zamian za miłość? Niestety takiej miłości na świecie jest coraz mniej.. Rośnie liczba osób,które stawiają warunki swojej miłości. Przykre.

    hiperbola@onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  13. Trzy rzeczy, które zmieniłabym dla miłości to stan cywilny, nazwisko i przyzwyczajenie do zajmowania łóżka w pojedynkę. Cała reszta niech walczy w imię szczęścia za miecz mając kompromis.

    OdpowiedzUsuń
  14. Ja mogłabym zrezygnować i zmienić:
    - przyjaciół;
    - rodzinę;
    - zwyczaje;

    tokom@op.pl

    OdpowiedzUsuń
  15. Czemu miałabym coś zmieniać ?:) Jak ktoś mnie kocha to taką jaka jestem :) magdalena.paz@wp.pl

    OdpowiedzUsuń
  16. Kiedy się zakochałam, zmieniłam w moim życiu parę rzeczy:

    nauczyłam się myśleć i mówić w perspektywie MY - co jest dość trudne u samotnika z charakteru ;)

    przyzwyczaiłam się do wspólnego zajmowania z kimś łoża ;)

    Otworzyłam się na smaki, miejsca i ludzi dotąd mi obce i nieznane - pod wpływem mej miłości ujawniła się we mnie dusza wędrowca :) Kocham wspólne po świecie wędrowanie :)


    krackowa@gazeta.pl

    OdpowiedzUsuń
  17. Uważam, że miłość powinna nas "brać" tak jak stoimy ;)
    ale w imię miłości zmieniłam już:
    1. adres, co powoduje, że na uczelnie w jedną stronę jeżdżę 4 godziny!
    2. ze stworzenia niegotującego stałam się posiadaczką kilku książek kucharskich - które kupiłam sama, i sprawiło mi to radość. co więcej lubię próbować tworzyć za każdym razem coś nowego :)
    3. ciągle próbuję z bałaganiarza przemienić się w miłośnika porządku :) to najtrudniejsze :)

    ale myślę, że byłabym w stanie zmienić wiele... tylko chwilowo żyje nam się dobrze, więc nie potrafię ocenić, co mogłabym zmienić...

    OdpowiedzUsuń
  18. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  19. W imię miłości, pytacie. Jestem pewna, że potrafiłabym wymienić więcej niż trzy, ale też wybrać trzy najważniejsze będzie mi bardzo trudno. Zacznę może od prozaicznej rzeczy jaką jest zaprzestanie nadmiernego rzucania mięchem. Paskudny nałóg przeklinania jak rasowy szewc, od którego nijak nie potrafiłam się uwolnić... do czasu aż mojemu mężczyźnie zaczęło to przeszkadzać. Nie przeklinam. Prawie. W każdym razie rzadko. Przecież to takie mało kobiece.
    Na pewno mogłabym zmienić swój wygląd, rozmiar, kolor włosów. Długość włosów już zmieniłam, fryzurę zmieniłam. Czuję się z nią o wiele lepiej. Teraz pracuję intensywnie na zmianę rozmiaru na mniejszy. Niby dla mężczyzny nie muszę chudnąć, ale podświadomie czuję, że chudsza będę do niego bardziej pasowała.
    Cóż jeszcze mogłabym zmienić? Mogłabym się zmienić w najlepszą kucharkę na świecie. I znając mnie, wkrótce to uczynię, w końcu mężczyzna musi jeść, a jak w pracy nie ma czasu, to jego kobieta musi mu zapewnić odpowiedni posiłek po pracy. Dla jasności - ja nie gotuję. Prawie nigdy. A teraz jakoś zaczęłam. I nawet to lubię :).

    OdpowiedzUsuń
  20. Po pierwsze:
    - przestałabym się spóźniać, co niestety mam we krwi
    - mogłabym od czasu do czasu wcześniej wstać, bo mam zwyczaj budzić się koło 12
    - no i oczywiście nauczyć się przyrządzać coś więcej niż spaghetti z torebki! ;)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  21. Pierwszą rzeczą, którą bez wahania porzuciłabym w imię miłości byłoby od zawsze towarzyszące mi poczucie bezpieczeństwa. Dla ukochanego byłabym gotowa wyjechać daleko w nieznane, zburzyć spokój swojego ducha i odbudować go na nowo, od fundamentów, wraz ze swoją nową miłością...
    Drugą zmianą, którą wprowadziłabym w swoje życie byłoby odrzucenie upodobań i wszelkich słabości dotyczących mego ciała i duszy. Odświeżyłabym swoją nieco abstrakcyjną garderobę i skończyłabym z nałogowym objadaniem się słodkościami. Może nawet zapisałabym się do jakiegoś klubu fitness lub chociaż na aerobik, by pozbyć się paru zbędnych kilogramów? W końcu czego nie robi się dla miłości...
    Trzecią "rzeczą", a raczej "rzeczami", które przekształciłabym dla ukochanego byłyby moje poglądy i zachowania w stosunku do wielu spraw. Starałabym się patrzeć na wszystko jego oczami - w końcu każdy widzi wszystko inaczej. Napewno nie doszlibyśmy do porozumienia we wszystkich aspektach świata, ale poznając jego zainteresowania i sposób myślenia częściej dochodziłoby między nami do porozumienia, prawda? :3

    alcia1993@op.pl

    OdpowiedzUsuń
  22. Miłość stawia przed nami wyzwania, czasm trudne do pokonania, jednak czego się nie robi dla miłości:) Ja dla miłości zmieniłbym...

    1) Zapuściłbym wąsy i brodę - może widok brodacza w lustrze nawet bym w końcu polubił;)
    2) Zamieszkałbym na farmie - a co tam, skoro mam kota mógłbym mieć też kury i owce;)
    3) Zamieniłbym auto na rower - nawet na pieszo mógłbym chodzić gdyby miało mi to pomóc;)

    rafaelloo29@o2.pl
    Rafał:)

    OdpowiedzUsuń
  23. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  24. Ja napisze co porzuciłam dla mojego męża.
    1.W brew woli rodziców zamieszkałam z moim wtedy chłopakiem.Co oznaczało wyklęcie z kręgu rodzinnego (trwa to dziś , czyli 8 lat już moi rodzice, bracia, i rodzina ze strony mamy nie rozmawia ze mną )Na moim ślubie z mojej rodziny byli tylko dziadkowie.Przeprowadziłam się na drugi koniec Polski.Za sobą zostawiłam zwaśnioną rodzinę, przyjaciół, pracę , plany itp
    2. Z uwagi na to ,ze mamy tylko skromny ślub cywilny, porzuciłam marzenia o hucznym ślubem , z piękną suknią, wielką salą balową i tłumem gości.Ale jest mi z tym dobrze.W życiu najważniejsza jest miłość i czegoż chcieć więcej?
    3.Miłością dla mnie są też moje dwoje cudownych maluszków.Wiedziałam ,że jeśli je urodzę moja wada wzroku się pogłębi.Ale to dzieci są oczami rodziców, to one wyznaczają wszelką radość tego świata. I dla tej miłości poświęcę wszystko.
    POZDRAWIAM dorsz_21@wp.pl

    OdpowiedzUsuń
  25. 1/2
    Długo zastanawiałam się, jak odpowiedzieć na niezadane pytanie... O istotę miłości!
    Jak ubrać w słowa delikatną nieuchwytność naszych uczuć? Jak ją policzyć lub zmierzyć? W jaki sposób sprowadzić miłość do poziomu słupków i statystyk, by z pełnym przekonaniem stwierdzić, jak wiele jestem w stanie dla niej znieść i ile w jej imię potrafię poświęcić. Co, pod sztandarem miłości, mogę zmienić - nie tracąc samej siebie.

    Trudno jednoznacznie wymienić trzy rzeczy, które bym zmieniła w swoim życiu w imię miłości. Trudno, bo teoretyzujemy, prawda? I właściwie nie wiem, o jakiej miłości mam napisać. O jakiej powinnam...

    Największym, najszlachetniejszym, bezwarunkowym uczuciem jest miłość do dzieci. Dla nich niemal każda z nas gotowa jest poświęcić wszystko. Oddać, zmienić... Dla dziecka potrafimy przenosić góry, bardzo dużo znieść i jeszcze więcej przecierpieć.

    Dla przyjaciół natomiast, prawdziwych przyjaciół, jesteśmy gotowi na wiele. Bez namysłu ofiarujemy im swój czas, nawet gdy go nam brakuje; materialne wsparcie, nawet kiedy nam się "nie przelewa"; często poświęcimy własne potrzeby na rzecz tych, które wydają nam się ważniejsze - naszych przyjaciół.

    Pozostał jeszcze jeden rodzaj miłości... I właściwie o ten chodziło, prawda?
    Uczucie opiewane przez poetów. Romantyczne, ekscytujące, wszechogarniające. Przyspieszone bicie serca i motylki w brzuchu? Ciągła niepewność? A może ciepło, spokój i bezpieczeństwo?
    Nie odważę się oceniać, która miłość jest prawdziwsza. Jaki jej "model" jest najlepszy. Tyle miłości – ilu nas, prawda? Każdy kocha inaczej i wierzy, chce wierzyć, że to właśnie jego miłość jest najwłaściwsza!
    A w zauroczeniu, w euforii towarzyszącej uczuciu, wydaje nam się niejednokrotnie, że dla tej jedynej osoby, dla naszej miłości - poświęcimy wszystko!

    Jaka jest jednak szara rzeczywistość z mężczyzną? Czy tak chętnie poświęcamy się dla ukochanej osoby? Czy wszystko znosimy dla miłości, bez reszty się jej oddajemy, bez namysłu i żalu? No cóż... To trochę bardziej skomplikowane.

    W związku, jakikolwiek by on nie był, chcemy, oczywiście poza miłością, niezależności, równouprawnienia, szacunku – nie poddajemy się zatem partnerowi, ale prowadzimy z nim swego rodzaju "podchody". Sprawdzamy, co możemy wywalczyć dla siebie. Nie poddajemy się jego woli, by udowodnić, słusznie bądź nie, że mamy inne zdanie. Poświęcenia na jego rzecz traktujemy bardziej jako kartę przetargową niż objaw miłości. Wszystko to dzieje się niezależnie od głębi naszych uczuć. A może wprost proporcjonalnie - czym mocniej kochamy, tym bardziej walczymy o zachowanie własnej odrębności? Pewnej niezależności, która nie pozwala nam stać się bezwolną lalką, podporządkowaną miłości, godzącą się w jej imię na wszystko i wszystko dla niej poświęcającą...
    Czy rzeczywiście kobiety kalkulują "na zimno", jak najlepiej się "ustawić" w miłości? Zapewne wiele z nas właśnie tak robi (nie twierdzę, że całkiem świadomie). Nie chcą stracić własnej tożsamości, indywidualności, nie chcą dać się stłamsić i wcisnąć w znienawidzony "kierat".
    A bezwarunkowe poddanie się mężczyźnie, jego potrzebom - współcześnie zdarza się coraz rzadziej - jest postrzegane raczej jako porażka życiowa, objaw słabego charakteru, rzecz godna potępienia albo współczucia.

    Jest jeszcze jedna bardzo istotna rzecz, która wpływa na nasze postrzeganie zmian i poświęceń. Motywacja! Kto i w jakiej formie popycha nas do przeprowadzenia "remanentu", a może nawet "rewolucji" w naszym życiu? Czy tylko godzimy się z losem i płyniemy z prądem? Czy akceptujemy, choć często niechętnie, potrzebę wprowadzenia modyfikacji? Czy też same uznajemy konieczność zmian?
    Granica jest czasem bardzo cienka...
    Nikt bowiem nie lubi być do czegokolwiek zmuszany. Wtedy uruchamia się mechanizm obronny. Nawet gdy zmiana byłaby słuszna, a jej wprowadzenie bardzo pożądane - po prostu buntujemy się przeciwko naciskowi czy przymuszaniu. I nie zawsze jest to bunt bezpośredni. A konsekwencje mogą być tragiczne w skutkach.

    OdpowiedzUsuń
  26. 2/2
    Aby więc przekonać kogokolwiek do pewnych "poprawek" - trzeba wykazać się delikatnością i wyczuciem, okazać wsparcie. Znaleźć odpowiednią metodę. Przede wszystkim jednak to osoba, która miałaby te zmiany wprowadzić w życie bądź poświęcić coś istotnego, musi być pewna i przekonana o słuszności wybranego rozwiązania. Całkowicie przekonana!

    Co zatem, czysto teoretycznie, ja gotowa byłabym zmienić w swoim życiu w imię miłości?
    NIEIDEALNY CHARAKTER, co wymagałoby wiele pracy i wyrzeczeń.
    PRZYZWYCZAJENIA SAMOTNIKA – to oczywiste, ale wcale nie łatwe.
    Dwa powyższe punkty to sprawy zasadnicze. I w moim przypadku naprawdę trudne "do przeskoczenia", do zmiany, naprawy czy chociażby lekkiej korekty. Przy odpowiednim wsparciu jednak - starałabym się ze wszystkich sił.
    Trzeci punkt będzie mniej monumentalny, okazały czy wzniosły, może przez wiele osób także niedoceniony, może nawet zabrzmieć banalnie:
    STYL - przynajmniej próbowałabym, naprawdę.
    A dlaczego właśnie to? Bo mężczyźni są wzrokowcami. A ja przedkładam wygodę nad elegancję. Zatem mogłabym odrobinę przemyśleć tę kwestię. Poświęcić swój komfort na rzecz "doznań estetycznych" partnera. Nie posunęłabym się zapewne tak daleko, by "wbić się" w czerwone szpilki czy kabaretki, ale odrobina elegancji by mnie raczej nie zabiła ;)

    To wszystko oczywiście, jak już wspomniałam, teoria - bo życie potrafi zaskoczyć! I postawić nas przed wyborem, którego byśmy się nie spodziewały. I dopiero wtedy, w konkretnej sytuacji - można zdecydować, czy jesteśmy gotowe i dość silne, by daną ofiarę ponieść.

    Myślę, że w imię miłości można właściwie zmienić bardzo wiele. Zależy to oczywiście od siły naszych uczuć, ale także od charakteru, okoliczności, mocy przekonania o potrzebie zmian i od wsparcia okazanego przez drugą osobę.

    Pozdrawiam,
    Urszula (megii24)

    P.S. "Odrobinę" się chyba rozpisałam... Mam nadzieję, że moje wywody nikogo nie zanudziły na śmierć ;)

    OdpowiedzUsuń