Autor przygotował dla Was pytanie\zadanie konkursowe, w którym możecie dać upust swej inwencji twórczej:)
„Na świecie jeszcze, lecz już nie dla świata!
Cóż to za człowiek? – Umarły.”
… ale czy na pewno?
Ten fragment „Dziadów” Adama Mickiewicza był inspiracją dla wielu pomysłów, na których oparte zostały opowiadania zawarte w „Przedśmiertnym neuroleptyku”. Zdawałoby się kilka słów wydartych z kontekstu, a tak głęboki i ponadczasowy sens w sobie skrywają. A jakie skojarzenia wywołują w Tobie?
Czekamy na wasze interpretacje powyższego fragmentu. Im bardziej oryginalne i nieprzewidywalne, tym lepiej.
Odpowiedzi prosimy umieszczać tutaj na blogu:)
POWODZENIA!
„Na świecie jeszcze, lecz już nie dla świata!
OdpowiedzUsuńCóż to za człowiek? – Umarły.”
Zgodzę się, że te słowa są głębokie i mają coś w sobie. Jednak odpowiedzi na zawarte pytanie w tym fragmencie może być wiele. Tyle ile jest ludzi na świecie, tyle będzie odpowiedzi. Bo każdy z nas jest inny i podchodzi indywidualnie do otaczającego go świata. Dla mnie osobiście można odnosić ten fragment do osób starszych, które już mają tak zaawansowaną chorobę, że nie są w stanie nawet się poruszyć samemu są jeszcze z nami jednak są jak zamknięci w skorupce, tak samo jak osoby w stanie śpiączki. To są przypadki, kiedy jest człowiek z nami, jednak nie jest w stanie reagować na otaczający go świat. Również ten fragment może odnosić się do ludzi, którzy oddają się nałogom alkoholowym oraz narkotykowym. Po pewnym czasie takiego życia nic już nie wskórają, jedynie staczają się na dno coraz bardziej. Tak samo więźniowie, którzy mimo odsiedzenia swojego wyroku, znów wkraczają na drogę przestępstwa.
Pozdrawiam
"Na świecie jeszcze, lecz już nie dla świata" - jak mnie kojarzą się te słowa, pochodzące zresztą z mojego ulubionego dramatu? Interpretacji jest wiele.
OdpowiedzUsuńPrzede wszystkim można tak powiedzieć o człowieku zakochanym bez pamięci, pochłonięty bez reszty miłością wielką, szalona, czasami nieodwzajemnioną. Taki człowiek żyje - w sensie fizycznym, ale jest już "nie dla świata", tzn. cały świat dla niego nie istnieje. Liczy się tylko miłość, która - odwzajemniona czy też nie - pochłania człowieka całego.
Ale niekoniecznie musi tu chodzić o miłość. Takim człowiekiem żyjącym, ale straconym dla świata, może być ktoś ogarnięty innym uczuciem, o ile jest to uczucie wyjątkowo silne, np. nienawiść, albo też ktoś pochłonięty jakąś ideą tak bardzo, że nic prócz tej idei nie jest dla niego ważne. Można w takim przypadku nawet mówić o fanatyzmie.
Człowiekiem "żyjącym, ale umarłym dla świata" może być też osoba dotknięta jakąś tragedią, pogrążona w wielkiej rozpaczy, zamknięta w sobie, uciekająca od świata, a żyjąca w swoim własnym świecie, otoczona murem, który niełatwo jest zburzyć.
Człowiek który "żyje jeszcze, ale jest już umarły" to także moim zdaniem samobójca, tzn. ktoś, kto stoi już przed tym ostatecznym krokiem, kto jest już zdecydowany odebrać sobie życie - jest więc żywy jeszcze, ale jakby stojący nad grobem...
Myślę, że do takich ludzi "żyjących, lecz umarłych dla świata" można też zaliczyć osoby dotknięte chorobą psychiczną. One także żyją bardzo często w swoim, sobie tylko znanym świecie, poza światem rzeczywistym.
Również człowiek, który choruje ciężko, o którym wiadomo, że niewiele życia mu już zostało, jest w pewnym sensie już "umarły dla świata".
Idąc dalej tym tropem, można stwierdzić, że o każdym człowieku można tak powiedzieć - przecież z każdym dniem życia przybliżamy się coraz bardziej do jego kresu, stąd jesteśmy "na świecie jeszcze", ale już "nie dla świata".
Jednak aby nie kończyć mojej wypowiedzi takim smętnym akcentem, powiem, że te słowa zaczerpnięte z "Dziadów" można też rozumieć całkiem inaczej, troszeczkę z przymrużeniem oka: człowiekiem, który jest "na świecie jeszcze, lecz już nie dla świata" może być każda osoba, którą spotkało jakieś wielkie szczęście, ogromna radość. Wtedy zazwyczaj też z tej wielkiej radości jesteśmy jakby "poza światem", chwilowo "straceni dla świata", zatopieni w swoim szczęściu.
Podsumowując, wrócę do pytania konkursowego:
"Na świecie jeszcze, lecz już nie dla świata!
Cóż to za człowiek? - Umarły".
... ale czy na pewno?
Odpowiem: Niekoniecznie...
Dorota Pansewicz (pandora14@op.pl)
"Na świecie jeszcze, lecz już nie dla świata!
OdpowiedzUsuńCóż to za człowiek? – Umarły.”
Dwa skojarzenia, równoległe.
Pierwsze:
Człowiek, który jest, żyje (biol.), ale coś sprawiło, że świat go "wypluł" lub "umarły" sam się odciął. Mentalna, psychiczna śmierć, spowodowana... no właśnie, czym? Tragedią czyjeś śmierci, miłością, nirvaną, bólem odrzucenia?
Względnie osoba bliska samobójstwu, co wiąże się z powyższym.
To coś jak uświadomienie sobie, że świat może toczyć się dalej, bez naszej kłopotliwej egzystencji. Poddanie się temu i bierne "snucie się"
Drugie:
Mniej metafizyczne, romantyczne czy poetyckie, lecz wczepiające swe pazury w fantastykę: Chodzi o motyw nekromanty, Mówcy Śmierci. Osoby, która tańcząc na granicy życia i śmierci staje się tak umarłym jak i żywym. Jest na świecie, ale motywem przewodnim jego życia jest tematyka śmierci (i nie jest to tylko fascynacja nią). Dobrowolnie odcina się od "żywego świata" na rzecz tego martwego.
Nie jest idealnie, ale lepiej nie ujmę ;)
Pozdrawiam,
Rhei
„Na świecie jeszcze, lecz już nie dla świata!
OdpowiedzUsuńCóż to za człowiek? – Umarły.”
Od razu kojarzy mi się to z upadłą gwiazdą, w sensie celebryty, który utracił sławę i dobre imię. Ostatnio myślę tylko takimi niepoetyckimi kategoriami. Jednak to pewnie zbyt prosta interpretacja, jednakże w świecie globalnej wioski każdy może być celebrytą i każdy może po przeżyciu swych pięciu minut sławy zgasnąć, jak taka gwiazdka na niebie. Czyż nie?
Wyobraźmy sobie sytuację, w której ktoś tak jak my udziela się na blogach, jest rozpoznawalny w całej Polsce (teoretycznie, bo wszyscy przecież jesteśmy rozrzuceni po tym kraju), ma konto na faceboooku, naszej klasie, twitterze i każde jego przemyślenie czytają setki, może nawet tysiące ludzi i nagle odcina się od tego. Nie należy już do świata, nie oddaje siebie, nie rozdrabnia się pokątnie. Żyje gdzieś w swojej pustelni, z dala od globalnej wioski i całego świata. Na świecie jeszcze, ale nie dla świata. Po prostu zniknął, jak kamień w wodę, jakby nie istniał, jakby umarł.
Wystarczy tylko wyłączyć komputer.
Człowiek umiera na różne sposoby, nie tylko fizycznie, ale często jest w sanie rozkładu psychicznego, kiedy nie ma sił walczyć ze sobą, ze swoim sumieniem, poddaje się i "gnije" od środka. W XXI wieku jest mnóstwo żywych trupów, zombi którzy czerpią pożywkę ze zła jakie wyrządzają innym ludziom. Są smutni, ograniczeni nie zaznają już szczęscia, szukając go w coraz bardziej wymyślniejszych formach własnej egzystencji. Niespełnieni, sfrustrowani czekają na koniec.
OdpowiedzUsuńUmieramy każdego dnia. Po kawałeczku kruszy się w nas to, czym jesteśmy. Tracimy nasze najlepsze strony, które nadają życiu właściwy blask. Już nigdy nie będziemy tacy, jak dawniej.
OdpowiedzUsuńZnikamy z pola widzenia bliskich nam osób. Spotkania, które kiedyś wydawały nam się cudami, tracą swą wartość. Przeznaczenia okazują się przypadkami w tym wzajemnym oddaleniu. Ścieżki tak szybko zarastają...
Umieramy przez cierpienie. Zza okna obserwujemy świat po drugiej stronie. Z tak ciężkim sercem trudno jest przekroczyć próg domu. Świat wydaje się za trudny zza zasłony smutku.
Tak umieramy - w zmienności samych siebie, w samotności, w bólu. A jednak w tym, co tak podobne do śmierci: przez utratę, strach, smutek i cierpienie - jest jakaś okrutna prawda o istnieniu. Nie jest to krzepiące, ani patetyczne, że "umierając" najmocniej dotyka nas życie; najgłębiej go doznajemy.
Na świecie jeszcze, lecz już nie dla świata!
OdpowiedzUsuńCóż to za człowiek? – Umarły.”
Dla mnie to cytat o współczesnym człowieku wykluczonym. Człowieku pozostawionym samemu sobie, bez ochrony opiekuńczego ustroju, do którego przez tyle lat tak przywykł. Człowieku, który popada w niebyt. W niebyt... Jeden w społeczny, inny w materialny lub w prestiżowy, a ktoś naprawdę ginie. Nie wiem, który niebyt jest gorszy, czy ten prawdziwy, czy ten, w którym nie ma na nic pieniędzy, nie telefonuje się – bo rachunek; nie zaprasza się do siebie nikogo, nie wychodzi się z domu, bo i tak nie zawsze starcza na chleb.
Maria Guzik
Niektórzy stracili już poczucie sensu, wiarę i nadzieję. Jak umarły człowiek przytoczony we fragmencie "Dziadów". Mimo, że nie widzi celowości swych działań, czy szansy na ich powodzenie, nigdy nie będzie złamany. Bo człowiek jest takim zwierzęciem, które zawsze się podnosi, nawet po najcięższej porażce. Przegrywa bitwę, ale nie wojnę. I zawsze zbierze nowe siły na nowe wyzwania, bo tli się w nim taka iskierka, która się nazywa życie. I nawet ci, co stracili wszystko - nie chcą jej zgasić.
OdpowiedzUsuńdariusz.wierzanski@gmail.com
„Na świecie jeszcze, lecz już nie dla świata!
OdpowiedzUsuńCóż to za człowiek?
To matka, która straciła dziecko, to bezrobotny ojciec,który nie jest w stanie utrzymać rodziny, to anorektyczka, której życiem rządzi choroba, to internauta, którego rzeczywistością stał się wirtualny świat, to kobiety, które osiągnęły sukces na niwie zawodowej a wieczorami samotnie sączą wino, to oddani do domu opieki rodzice, to nasi sąsiedzi, znajomi oraz ludzie, których mijamy na ulicy. Umarłym jest bowiem ten, kogo nie zauważamy!
Pozdrawiam :)
bassia5@interia.pl
Niekonwencjonalne spojrzenie? Pierwsza myśl, która przychodzi, to zombie. Człowiek umarły i nieumarły jednocześnie. Żyje, błąka się cały czas po świecie. Mniej lub bardziej odrażający, może i przyjaźnie z wyglądu nastawiony, lecz po bliższym spotkaniu, krwiożercze stworzenie. Na świecie jest, lecz dotknąć go nie radzę, bo tak jak on już nie dla świata będziemy.
OdpowiedzUsuńdabrowski.grz77@gmail.com
Idąc tym tropem, pasują tu zarówno wampiry, jak i duchy wszelakie. Które żyją i nie żyją jednocześnie. Są obok nas, może i nienamacalnie.
Inne spojrzenie, proszę bardzo. Skazaniec idący w stronę kata, czekający na ścięcie, powieszenie, krzesło elektryczne. Niby jest, chodzi, ale już dla świata skreślony. Tylko numer na bluzie, cyfra wyroku sekund odliczanych do końca. Za kilka chwil go nie będzie.
A może to wizja więźniów obozów koncentracyjnych, obozów pracy, łagrów? Snują się widma ludzi, bez nadziei na jutro. Ciałem już są, lecz duchem czują, że już koniec, bez ucieczki od tej strasznej codzienności. Gdy komin za oknem dymi, gdy mróz strzela, sąsiada z pryczy już nie zobaczę...
Każda odpowiedź z powyższych ma sporo racji.Trudno przebić argumenty moich poprzedników. Ale zawsze mogę coś dodać.Bo jestem w sieci, wśród ludzi, w jakiejś społeczności- nie umarłam, bo mój wpis zostanie zauważony.
OdpowiedzUsuńUporządkujmy więc, kogo bycie "na świecie jeszcze, lecz już nie dla świata" dotyczy:
- bracia i siostry w zakonach,szczególnie tych, których reguła nie pozwala na kontakt ze światem;
-małżonkowie, zwłaszcza dotyczy to panów i ich kontaktów ze światem pełnym źle prowadzących się kobiet, nadużywających alkoholu kolegów oraz różnych niewskazanych, nagannych moralnie uciech;
-typowe Matki Polki- gary, dzieci, ewentualnie praca zawodowa, pranie, sprzątanie...na bywanie w świecie czasu i chęci brak;
-niektórzy studenci w czasie sesji, większość uczniów przed egzaminem zerowym i komisyjnym;
-ludzie dzierżący w dłoniach naprawdę dobrą książkę, stan odklejenia od rzeczywistości mija po zakończeniu lektury;
-ludzie z chorobą zakaźną- świat mocno ich omija, zwłaszcza jeśli zarażają;
-typowy gracz, który ma zapędy hazardowe- nieistotne czy chodzi o karty, ruletkę, czy Warcrafta....
Jest jeszcze wielu innych, wystarczy się dobrze rozejrzeć...